jakim cudem udało mi się tam dostać... przypadkiem :D naprawdę, miało mnie na dobrą sprawę nie być na meczu, a udało mi się jeszcze wejść na trening. na ten wtorkowy wpuszczali bez sprawdzania niczego, nawet legitymacji prasowych (koleżanka od Trentino wtedy jeszcze w redakcji nie była, a weszła bez problemu), a akredytacji nie mogli, bo mieli je wydawać w środę. podejrzewam, że każdy z dobrą bajerą mógłby wejść, nawet nie mając z dziennikarzeniem nic wspólnego - tyle tylko, że informacja o treningach była na karteczkach, które rozdawali na konferencji prasowej, więc mało kto o tym wiedział. środowy był już tylko dla dziennikarzy, a czwartkowy niestety zamknięty. kochani są! :) i choć to mało patriotyczne, u mnie są na pierwszym miejscu i oczywiście im w meczu z Biało-Czerwonymi będę kibicować ;) rysunek widziałam (także na deviancie i miałam nawet zamiar skomentować, ale postanowiłam to zrobić po przenosinach na nowe konto) i jestem pod ogromnym wrażeniem. on wygląda jak żywy! ile godzin Ci to zajęło? a co do historii z nim związanej - Rodrigao mistrz! xD widać on nie tylko wygląda na nieogarniętego, ale naprawdę taki jest :D no gdzie się pcha z tymi bazgrołami, jak go nikt nie prosi! a jeśli chodzi o przekazanie rysunku Gibie, to stałam tam wtedy w czwartek, czekając na niego i to prawdopodobnie między innymi mnie widziałaś (takie małe coś, ubrane na żółto, z długimi, ciemnymi włosami), ale akcji z rysunkiem zupełnie nie pamiętam. dziewczyna stojąca obok prosiła o podpisy na zdjęciach, ktoś chciał wspólną fotkę, ale naprawdę, zupełnie nie kojarzę żadnego reportera z rysunkiem... chyba, że trzymał go tak, że nie widziałam, co to jest - inaczej na pewno zwróciłabym uwagę i utkwiłoby mi w pamięci, w tym reakcja Giby ;) też mam ogromną nadzieję... ale nie wiem, co z tego wyjdzie, czy kolejny rok z rzędu do nas przyjadą... jeśli nie, zrobię wszystko, żeby dostać się na finały do Bułgarii ;) szkoda, że dwa ostatnie dni i już koniec, będzie mi brakowało tego wstawania o siódmej. oby Kanarkom udało się awansować do Londynu!
o kurczę, to tym bardziej szacun. mnie by się tyle nie chciało siedzieć nad jednym rysunkiem, a jeśli szkoda byłoby mi godzin poświęconych na niedokończony, pewnie chciałabym skończyć, byle skończyć, a takie podejście raczej nie skutkuje niczym dobrym ;) od jakiegoś czasu noszę się z zamiarem nauki rysowania ludzi, ale jakoś nie mogę się za to zabrać, bo nie chcę nikogo oszpecać ;) tak czy inaczej, jak tylko będziesz mieć okazję, to rysunek Gibie podaruj koniecznie - koleżanka narysowała portret dla Leo Vissotto i był zachwycony! :) ja byłam bliska załamania po tych pierwszych dwóch setach... wszyscy moi znajomi na FB euforia, że mamy awans, że Londyn, że to, że tamto... ale gdyby Brazyle przegrały po walce, ale te dwa sety w ich wykonania to było dno dna i 10 metrów mułu! porażka w takim stylu i pewnie nasi "kochani" polscy kibice nie szczędziliby sobie docinków, jak to Wielka Brazylia na kolanach po raz pierwszy od 2002 roku, na dzień przed 5 rocznicą MŚ, w tej samej hali... nie lubię tego u naszych kibiców - nie potrafią zwyczajnie cieszyć się z sukcesów naszej drużyny, tylko ZAWSZE muszą przy okazji robić to kosztem innych, żeby jak najbardziej im dosrać :/ trzeci set początkowo już spisywałam na straty, ale cóż za zmiana Bruno! się rozszalał chłopak, z 190cm wzrostu blokować Możdżonka :D pięknie wygrali. dopiero po tej ostatniej piłce mogłam cieszyć się tak naprawdę z awansu Orzełków, bo jednak część mojego serca jest i będzie za Brazylią i byłoby mi strasznie przykro, jeśli nasi awansowaliby właśnie ich kosztem. taki wynik jest chyba idealni, bo wszyscy zadowoleni - polscy kibice, bo mamy awans, ja, bo Brazyle nadal są w grze (i nadal niepokonani przez Polaków) i przynajmniej nikt w poniedziałek na uczelni nie będzie na mnie patrzał nienawistnym wzrokiem ;) ale tego horroru mogli oszczędzić, już myślałam, że nie wytrzymam, kciuki mnie bolały od ściskania, ręce się trzęsły i nie trafiałam w klawisze... a okrzykiem euforii i brawami na koniec obudziłam wszystkich w domu. co ta siatkówka robi z ludźmi ;)
nie no, samo rysowanie mnie też ;) ale czasem jak siedzę nad czymś za długo, to w połowie mi się odechciewa. zostawiam "na później", po jakimś czasie wracam, bo z jednej strony szkoda mi zostawić takie niedokończone, ale z drugiej, już nie bardzo chce się nad tym siedzieć... tak miałam z tym rysunkiem - http://fc03.deviantart.net/fs27/f/2008/104/e/9/Lying_Golden_by_ClaretWolf.jpg jeden z moich pierwszych komputerowych, nie miałam jeszcze tabletu i rysowałam myszką i to chyba było zbyt ambitne wyzwanie - każdy kłaczek futerka osobno, kreseczka po kreseczce... na początku zrobiłam łeb, grzbiet i przednie łapy, ogon i tylne już robiłam "na odwal" co chyba widać... a tła nie skomentuję xD ale kiedy to było, 2006 rok. z przerwami zajęło mi to 3 miesiące albo dłużej. słusznie :) ale nadal nie mogę z Rodrigao, koleś jest niemożliwy xD a nie wiem, zapytam :) w sieci chyba nie ma, ale możliwe że robiła zdjęcie albo skan na pamiątkę. ja po meczu Polska-Brazylia prawie sie popłakałam, a to mi się często nie zdarza... ja też! zdążyłam się już stęsknić...
zgadzam się, że rysowanie myszką to katowanie ręki. zwłaszcza jak chce sie pobawić w realizm, z "kreskówkowymi" jest już lepiej, tylko o wiele trudniej postawić gładką, prostą kreskę jako kontur. tradycyjne techniki są fajne... o ile ma się do nich miejsce. niestety moje biurko służy mi i za miejsce do tworzenia i do odrabiania zadań i do jedzenia... więc zasyfienie go farbami, kiedy obiad stygnie, nie jest fajną opcją ;) jak na czas, kiedy to rysowałam, to naprawdę jest jeden z nielicznych rysunków, z których jestem dumna :) w podobnym stylu zaczęłam kiedyś wilka, ale jako że również nie mam ochoty za bardzo na skończenie, chyba wykadruję żeby został sam łeb. wolałabym odwrotną kolejność na podium, ale cóż... Kanarki odbiją sobie na Olimpiadzie :D a tak poza tym... przyjadą do nas, przyjadą do nas, znowu do nas przyjadą! *euforia*
ja cały wczorajszy dzień chodziłam jak na haju :D w zasadzie nie wiem, skąd mam lepsze wspomnienia, jakoś nie potrafię tego oddzielić, za szybko się wszystko działo. w Katowicach się wszystko zaczęło, do dziś jak mijam Spodek czy hotel Angelo jadąc na uczelnię, mimowolnie się uśmiecham... w ramach prezentu Brazyle wygrają 3:0 ;) dla mnie termin jest idealny, bo właśnie 22 kończy mi się sesja (liczę, że wtedy już żadnego egzaminu nie dowalą) i nic mnie nie zatrzyma, niezależnie od tego, gdzie te mecze będą. poza tym, w tym roku miałam już maraton egzamin-konferencja-trening-mecz-mecz-egzamin, więc nic nie jest mi straszne ;) koniecznie! jak tylko dostanę akredytację, służę pomocą w przekazaniu, ale mam nadzieję, że nie będzie trzeba i zrobisz to sama :)
jasne ;) haha, a jak Ty zobaczysz dość niewielką dziewczynę ubraną na żółto-zielono to pewnie będę ja, bo już w tym roku się dość wyróżniałam na tle biało-czerwonego tłumu ;) jasne, że lepiej osobiście! ale o tym się pewnie jeszcze zgadamy przed meczem, najpierw niech w ogóle podadzą, GDZIE one będą. wcale bym się nie obraziła, jakby na Memoriał też zawitali ;) gorzej jak po którymś meczu z kolei zaczną uciekać już na sam mój widok :D
super, jestem pełna podziwu :-) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMega, myślę że spodobał właścicielowi...
OdpowiedzUsuńjakim cudem udało mi się tam dostać... przypadkiem :D naprawdę, miało mnie na dobrą sprawę nie być na meczu, a udało mi się jeszcze wejść na trening. na ten wtorkowy wpuszczali bez sprawdzania niczego, nawet legitymacji prasowych (koleżanka od Trentino wtedy jeszcze w redakcji nie była, a weszła bez problemu), a akredytacji nie mogli, bo mieli je wydawać w środę. podejrzewam, że każdy z dobrą bajerą mógłby wejść, nawet nie mając z dziennikarzeniem nic wspólnego - tyle tylko, że informacja o treningach była na karteczkach, które rozdawali na konferencji prasowej, więc mało kto o tym wiedział. środowy był już tylko dla dziennikarzy, a czwartkowy niestety zamknięty.
OdpowiedzUsuńkochani są! :) i choć to mało patriotyczne, u mnie są na pierwszym miejscu i oczywiście im w meczu z Biało-Czerwonymi będę kibicować ;)
rysunek widziałam (także na deviancie i miałam nawet zamiar skomentować, ale postanowiłam to zrobić po przenosinach na nowe konto) i jestem pod ogromnym wrażeniem. on wygląda jak żywy! ile godzin Ci to zajęło? a co do historii z nim związanej - Rodrigao mistrz! xD widać on nie tylko wygląda na nieogarniętego, ale naprawdę taki jest :D no gdzie się pcha z tymi bazgrołami, jak go nikt nie prosi! a jeśli chodzi o przekazanie rysunku Gibie, to stałam tam wtedy w czwartek, czekając na niego i to prawdopodobnie między innymi mnie widziałaś (takie małe coś, ubrane na żółto, z długimi, ciemnymi włosami), ale akcji z rysunkiem zupełnie nie pamiętam. dziewczyna stojąca obok prosiła o podpisy na zdjęciach, ktoś chciał wspólną fotkę, ale naprawdę, zupełnie nie kojarzę żadnego reportera z rysunkiem... chyba, że trzymał go tak, że nie widziałam, co to jest - inaczej na pewno zwróciłabym uwagę i utkwiłoby mi w pamięci, w tym reakcja Giby ;)
też mam ogromną nadzieję... ale nie wiem, co z tego wyjdzie, czy kolejny rok z rzędu do nas przyjadą... jeśli nie, zrobię wszystko, żeby dostać się na finały do Bułgarii ;)
szkoda, że dwa ostatnie dni i już koniec, będzie mi brakowało tego wstawania o siódmej. oby Kanarkom udało się awansować do Londynu!
o kurczę, to tym bardziej szacun. mnie by się tyle nie chciało siedzieć nad jednym rysunkiem, a jeśli szkoda byłoby mi godzin poświęconych na niedokończony, pewnie chciałabym skończyć, byle skończyć, a takie podejście raczej nie skutkuje niczym dobrym ;) od jakiegoś czasu noszę się z zamiarem nauki rysowania ludzi, ale jakoś nie mogę się za to zabrać, bo nie chcę nikogo oszpecać ;)
OdpowiedzUsuńtak czy inaczej, jak tylko będziesz mieć okazję, to rysunek Gibie podaruj koniecznie - koleżanka narysowała portret dla Leo Vissotto i był zachwycony! :)
ja byłam bliska załamania po tych pierwszych dwóch setach... wszyscy moi znajomi na FB euforia, że mamy awans, że Londyn, że to, że tamto... ale gdyby Brazyle przegrały po walce, ale te dwa sety w ich wykonania to było dno dna i 10 metrów mułu! porażka w takim stylu i pewnie nasi "kochani" polscy kibice nie szczędziliby sobie docinków, jak to Wielka Brazylia na kolanach po raz pierwszy od 2002 roku, na dzień przed 5 rocznicą MŚ, w tej samej hali... nie lubię tego u naszych kibiców - nie potrafią zwyczajnie cieszyć się z sukcesów naszej drużyny, tylko ZAWSZE muszą przy okazji robić to kosztem innych, żeby jak najbardziej im dosrać :/ trzeci set początkowo już spisywałam na straty, ale cóż za zmiana Bruno! się rozszalał chłopak, z 190cm wzrostu blokować Możdżonka :D pięknie wygrali. dopiero po tej ostatniej piłce mogłam cieszyć się tak naprawdę z awansu Orzełków, bo jednak część mojego serca jest i będzie za Brazylią i byłoby mi strasznie przykro, jeśli nasi awansowaliby właśnie ich kosztem.
taki wynik jest chyba idealni, bo wszyscy zadowoleni - polscy kibice, bo mamy awans, ja, bo Brazyle nadal są w grze (i nadal niepokonani przez Polaków) i przynajmniej nikt w poniedziałek na uczelni nie będzie na mnie patrzał nienawistnym wzrokiem ;) ale tego horroru mogli oszczędzić, już myślałam, że nie wytrzymam, kciuki mnie bolały od ściskania, ręce się trzęsły i nie trafiałam w klawisze... a okrzykiem euforii i brawami na koniec obudziłam wszystkich w domu. co ta siatkówka robi z ludźmi ;)
nie no, samo rysowanie mnie też ;) ale czasem jak siedzę nad czymś za długo, to w połowie mi się odechciewa. zostawiam "na później", po jakimś czasie wracam, bo z jednej strony szkoda mi zostawić takie niedokończone, ale z drugiej, już nie bardzo chce się nad tym siedzieć... tak miałam z tym rysunkiem - http://fc03.deviantart.net/fs27/f/2008/104/e/9/Lying_Golden_by_ClaretWolf.jpg jeden z moich pierwszych komputerowych, nie miałam jeszcze tabletu i rysowałam myszką i to chyba było zbyt ambitne wyzwanie - każdy kłaczek futerka osobno, kreseczka po kreseczce... na początku zrobiłam łeb, grzbiet i przednie łapy, ogon i tylne już robiłam "na odwal" co chyba widać... a tła nie skomentuję xD ale kiedy to było, 2006 rok. z przerwami zajęło mi to 3 miesiące albo dłużej.
OdpowiedzUsuńsłusznie :) ale nadal nie mogę z Rodrigao, koleś jest niemożliwy xD
a nie wiem, zapytam :) w sieci chyba nie ma, ale możliwe że robiła zdjęcie albo skan na pamiątkę.
ja po meczu Polska-Brazylia prawie sie popłakałam, a to mi się często nie zdarza...
ja też! zdążyłam się już stęsknić...
zgadzam się, że rysowanie myszką to katowanie ręki. zwłaszcza jak chce sie pobawić w realizm, z "kreskówkowymi" jest już lepiej, tylko o wiele trudniej postawić gładką, prostą kreskę jako kontur. tradycyjne techniki są fajne... o ile ma się do nich miejsce. niestety moje biurko służy mi i za miejsce do tworzenia i do odrabiania zadań i do jedzenia... więc zasyfienie go farbami, kiedy obiad stygnie, nie jest fajną opcją ;) jak na czas, kiedy to rysowałam, to naprawdę jest jeden z nielicznych rysunków, z których jestem dumna :) w podobnym stylu zaczęłam kiedyś wilka, ale jako że również nie mam ochoty za bardzo na skończenie, chyba wykadruję żeby został sam łeb. wolałabym odwrotną kolejność na podium, ale cóż... Kanarki odbiją sobie na Olimpiadzie :D a tak poza tym... przyjadą do nas, przyjadą do nas, znowu do nas przyjadą! *euforia*
OdpowiedzUsuńja cały wczorajszy dzień chodziłam jak na haju :D w zasadzie nie wiem, skąd mam lepsze wspomnienia, jakoś nie potrafię tego oddzielić, za szybko się wszystko działo. w Katowicach się wszystko zaczęło, do dziś jak mijam Spodek czy hotel Angelo jadąc na uczelnię, mimowolnie się uśmiecham...
OdpowiedzUsuńw ramach prezentu Brazyle wygrają 3:0 ;) dla mnie termin jest idealny, bo właśnie 22 kończy mi się sesja (liczę, że wtedy już żadnego egzaminu nie dowalą) i nic mnie nie zatrzyma, niezależnie od tego, gdzie te mecze będą. poza tym, w tym roku miałam już maraton egzamin-konferencja-trening-mecz-mecz-egzamin, więc nic nie jest mi straszne ;)
koniecznie! jak tylko dostanę akredytację, służę pomocą w przekazaniu, ale mam nadzieję, że nie będzie trzeba i zrobisz to sama :)
jasne ;) haha, a jak Ty zobaczysz dość niewielką dziewczynę ubraną na żółto-zielono to pewnie będę ja, bo już w tym roku się dość wyróżniałam na tle biało-czerwonego tłumu ;) jasne, że lepiej osobiście! ale o tym się pewnie jeszcze zgadamy przed meczem, najpierw niech w ogóle podadzą, GDZIE one będą. wcale bym się nie obraziła, jakby na Memoriał też zawitali ;) gorzej jak po którymś meczu z kolei zaczną uciekać już na sam mój widok :D
OdpowiedzUsuń